niedziela, 18 czerwca 2017

Ewolucja religii

Ostatnio tak mnie naszło, że religia, jak większość rzeczy, które chcą się utrzymać na powierzchni, musi ewoluować.
I tak też w mojej głowie narodziła się klasyfikacja: religie naturalne i religie sztuczne/wymuszone.
Religia naturalna jest dość prosta - opiera się o naturalne zjawiska, które jeden może sam zaobserwować, ale przez pryzmat swojej obecnej wiedzy i intelektu no i poziomu Nauki, jaki w danym czasie istniał, nie potrafi ich wyjaśnić.
Innymi słowy - panteon starych bogów. Słowiańskich, nordyckich, germańskich itd.
Religia sztuczna/wymuszona polega na uszeregowaniu wszystkich zjawisk pod jednego boga. Jednego stwórcę. Dzięki temu, jednej osobie jest łatwiej przejąc panowanie nad słabszymi umysłami, ponieważ wiara w jednego boga, któremu np. trzeba składać dary, jest bardziej opłacalna, niźli składanie darów kilkunastu bogom, z którego każdy jest odpowiedzialny za co innego.
Rozwój Nauki pozwolił na zrozumienie wielkiej ilości zjawisk, które rządzą Wszechświatem.
Przez to też, naturalni bogowie, chcąc nie chcą, umrzeć musieli.
Bogowie którzy przyszli po nich, do dziś nadal trwają i nadal dzielą świat na strefy swoich wpływów.
Tak zapewne będzie jeszcze przez długi długi czas.
Ale i oni kiedyś umrą.
A zastąpi ich zupełnie nowa religia.
Tyle, że oparta o logikę, argumenty i dowody.
Nauka.

No - a przynajmniej mam taką nadzieję.



Zapraszam też na moje pozostałe blogi :)

piątek, 9 grudnia 2016

Ku zapomnieniu

Tak jakoś mam (i inni może też), że czasami nachodzą mnie myśli o tym, co jest (bądź nie) później, gdy człek odejdzie z tego Świata, na rzecz tego mniej materialnego.
Czy jest tam coś, co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi, smutni, czy może po prostu nie ma nic, a każdy odchodzi w zapomnienie?
Ja jestem za tym ostatnim.
A przynajmniej chciałbym aby tak było.
Dlaczego?
Z tego prostego powodu, że nie trzeba by było już wtedy być niepewnym, co się napotka, albo czego się nie napotka.
Czy znajdziemy osoby, które kochaliśmy za życia?
Czy może znajdziemy tylko takie, których nienawidziliśmy?
A może one nienawidziły nas?
A tak - spaść w Otchłań zapomnienia w której nie ma nic.
Żadnych emocji. Żadnych wspomnień.
Po prostu powolna degradacja Duszy.
Błogi spokój...





Zapraszam też na moje pozostałe blogi :)
- O perypetiach pewnego najemnika ;)
- O historii pewnego Ateisty ;)

sobota, 25 czerwca 2016

Cześć. Poznajmy się jeszcze raz.

O co się mnie tym razem rozchodzi.
Ano o to właśnie.
Poznanie.
Kogoś oczywiście.
Osoby.
Znajomy. Co to słowo oznacza?
Zazwyczaj, używa się go do opisania jakiejś osoby z którą się przebywało, współpracowało, czy w ogólnie jest kimś kogo spotkaliśmy, ale niespecjalnie przywiązujemy do niego wagę.
Jest to jednak mylący zwrot, ponieważ sugeruje, że tę osobę, rzeczywiście poznaliśmy, gdy zazwyczaj wiemy o niej tyle, co nic.
Ale! Mamy znajomych rzeczywiście. Osoby o których wiemy dość sporo, ale nie wszystko.
Które może się przed nami otwierają w jakiś sposób.
Pozwalają wejść do swego domu, ale otwierają tylko niektóre pokoje.
Dopiero po czasie, gdy zyskują względem nas większą pewność i zaufanie, zaczynają otwierać kolejne drzwi.
Zaczynamy dostrzegać coraz więcej.
Znać coraz więcej części tego domu-osoby.
I dlaczego jest to odpowiednie?
Z tego prostego powodu, że gdyby owa osoba, pozostawiła każdy pokój otwartym, że gdybyśmy mogli do każdego zajrzeć, wejść, to wtedy osoba ta, bardzo szybko przestała by być dla nas swego rodzaju zagadką.
A tak, niektóre drzwi są zamknięte na klucz i zastanawia nas, co się za nimi kryje.
Dzięki temu, owa osoba, pozostaje dla nas nadal ciekawa, ponieważ jej, no, nie znamy ;)
Z czasem ją poznajemy.
I to jest ciekawe.
Ciekawe, ponieważ nawet po latach, można dowiedzieć się o osobie czegoś nowego :)




Zapraszam też na moje pozostałe blogi :)


niedziela, 8 maja 2016

Najważniejszy dzień

"Dwa najważniejsze dni w Twoim życiu, to dzień w którym się urodziłeś i dzień w którym odkryłeś po co." - jak to powiedział pewien Pan.

Ile w tym prawdy? Moim zdaniem sporo.
Szczególnie jak ten drugi dzień pamiętasz, bo mógł się zdarzyć lata temu i prawdopodobnie się rozmył w czeluściach Twej pamięci.
Wiem, że tak u mnie jest.

W każdym razie, chodzi bardziej o... poczucie, do czego jest człek stworzony.
U mnie by wyszło, że narodziłem się, by chronić ludzi.
Skąd taki pogląd?
Cóż - nawet jak coś nie żywiło we mnie Miłości, konkretniej - pasji, to i tak byłem w tym dobry.
Jak np. kocham techniki walki, to te z rodzaju ochrony osób, najbardziej mnie się podobały.
A np. techniki ratownicze, choć nie rodziły we mnie emocji, to i tak byłem w nich dobry.

Dlatego też uważam, że chodzi bardziej o odnalezienie tego drzewa... rozwoju, niźli tylko jednej, z jego gałęzi.
Bo to sprawi, że zamkniemy sobie alternatywne opcje zrozumienia, dlaczego tu jesteśmy.
A to może wyeliminować zdolności, które pomogłyby się nam realizować gdy jedna ze ścieżek się zamknie.
Czy to z winy naszej, czy czynników, których kontrolować nie sposób.



Zapraszam też na moje pozostałe blogi :)

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Ta irytująca osoba

Czasami w egzystencji człowieka, ten trafia na osobę, która go irytuje.
Nic na to nie poradzi.
Charakter, zachowanie, wygląd, czy może wszystko naraz - coś sprawia, że czujemy niechęć i irytację.
Ale wiesz Drogi Czytelniku, co jest w tym najlepsze?
Moment, kiedy zorientujesz się że Ty, właśnie Ty, jesteś taką osobą.
Gdy masz Umysł jak ja i nachodzi Cię natłok myśli. Ich gonitwa.
Starasz się wtedy każdy tematy, jaki się tylko w Twojej głowie narodzi, rozkminić, podzielić się nim z innymi.
I wtedy, stajesz się tą osobą, która gada, dziabkę za dużo.
Tą, która nie chce się zamknąć.
Tą, która swoją paplaniną, wkurwia ludzi.
A najlepsze jest to, że Ty zdajesz sobie z tego sprawę, bo na bieżąco analizujesz swoje zachowanie, ale nie potrafisz tego powstrzymać, ponieważ po prostu musisz z siebie wyrzucić te rozkminy, które się w Tobie narodziły. Inaczej poczujesz, że hamujesz w sobie coś, czego nie powinieneś.
Tak więc, musisz od czasu do czasu, zamienić się w tą irytującą osobę, dla świętego spokoju.
Oczywiście swojego, albowiem inni będą tylko cierpieć ;)
Chyba że... trafisz na ciekawskie osoby, które z miłą chęcią słuchają Twoich wywodów - wtedy rozwiń skrzydła i myśl ile wlezie ;)



Zapraszam też na moje pozostałe blogi :)

niedziela, 27 marca 2016

Potrzeba

Potrzeba - oto co napędza człowieka.
Chęci, pragnienia.
Cel.
Poczucie jakiegoś zadania.
Spełnienia go.
Aby zaznać spokoju, zarówno Ducha jak i Umysłu.

Osobnik w całym swym jestestwie, jakiej akcji by się nie podjął, wykonuje ją, aby zaspokoić swoje egocentryczne potrzeby.
Możecie zapytać "Ale jak to? A altruizm, filantropia?"
A co takie akcje dają człowiekowi?
Zadowolenie z siebie.
Niektórzy sądzą, że jeśli człowiek robi coś z powodów niematerialnych, to od razu jest bezinteresowny itp.
Nie - nie jest.
Nawet jeśli nie ma z tego korzyści wymiernych, to ma te niematerialne.
Choćby lepsze samopoczucie.
Łechce swoje Ego.
I do tego to się sprowadza.
"Chciwość, z powodu braku lepszego słowa, jest dobra."


Zapraszam też na moje pozostałe blogi :)

niedziela, 20 marca 2016

Dokąd zmierzamy?

Tak mnie naszło.
Co jeśli rzeczywiście stworzymy te androidy, a one po czasie nas wyprą, jako gatunek całkowicie, tylko po to by po kolejnych dziesięcioleciach rozwoju, czy też setkach lat, stworzyć biologiczną drogą coś na kształt siebie, czyli ponownie człowieka i to on znów zaludni Ziemię (czy też inną planetę, na której aktualnie będzie się znajdował), bo tak jak androidy wypleniły nas, tak samo neo hominis, wypleni androidy?
I koło się zamyka.
Historia się powtarza.
Dopóki Wszechświat się nie zakończy.

Trochę teraz mnie to moje rozmyślanie, przypomina z letka fabułę Battlestar Galactica (swoją drogą - w mojej subiektywnej ocenie - najlepszy serial ever! :D ).

Przemyślenie wzięło mnie z powodu postu na faczebuku, jednego z moich znajomych.
Treść posta:
""Ok, I will destroy humans". Dokąd zmierzamy? "

Samo widełko tutaj.

Utwór: Elbow - The night will always win.





Zapraszam też na moje pozostałe blogi :)